Pacyfka i kurza stopa. Od momentu, gdy to skojarzenie się pojawi, ciężko się od niego uwolnić. Chickenfoot to była na początku tylko żartobliwa nazwa, którą dla swojego projektu wymyślili Sammy Hagar, Michael Anthony (ładnych parę lat łupali razem w Van Halen) oraz Chad Smith (Red Hot Chili Peppers). Ale "imię" kapeli tak szybko się rozpowszechniło, że nie było sensu wymyślać czegoś innego. Pozostało jeszcze tylko obsadzić stanowisko gitarzysty. Tutaj wybór padł na Joe Satrianiego, z którym Hagar i Anthony współpracowali kilka lat wcześniej w ramach projektu Planet Us. Głośne nazwiska oraz odpowiednio wysoki poziom muzyki sprawiły, że oba dotychczasowe albumy zostały ciepło przyjęta i dobrze się sprzedawały (“jedynka” otrzymała status Złotej płyty w USA i Kanadzie). Chociaż Smith i Satriani mają co robić poza Chickenfoot (tego pierwszego na koncertach czasami zastępuje w związku z tym Kenny Aronoff), to jak na razie wygląda na to, że panowie dobrze się bawią wspólnym graniem, więc pewnie jeszcze kilkoma albumami nas uraczą.
Chickenfoot I
Skład: Sammy Hagar - wokal; Joe Satriani - gitara; Chad Smith - perkusja;
Michael Anthony - bas;
Rok wydania: 2009
Ocena: bardzo dobre; każdy powinien się zapoznać - 8/10
Rockowe granie z gitarą w roli głównej. Gdy trzeba Satriani oczywiście gra "zespołowo" - daje świetne podkłady i krzesze ostre, mocne riffy, ale w każdym numerze może sobie też poszaleć wygrywając typowe dla siebie, melodyjne, ale technicznie zaawansowane solówki i przejścia. W porównaniu z jego solowymi płytami mniej jest tutaj jego gładkich, “śpiewających” zagrywek, a więcej zadziorności i ciężaru. Hagar dalej ma moc w głosie, śpiewa siłowo i sporo wrzeszczy, także w ramach ozdobników, co brzmi ciekawie i zadziornie, a pary nie brakuje mu ani przez moment. Sekcja jest tu zdecydowanie od trzymania rytmu - Smith gra mocno, bez kombinowania, podobnie jak Anthony (choć w takim “Turnin’ Left” pyka kapitalnie). Muzyka jest dość chwytliwa, zadziorna, z odpowiednią dawką energii i luzu, czasem z odrobiną funkującego rozbujania. Ten pierwszy element na pewno jest nadrzędny - wyraźnie słychać, że kwartet chce, żeby nagrania wpadały w ucho, a że robi to nienachalnie, z wyczuciem (poza “My Kinda Girl”), a nagrania są przemyślane i dopracowane, to całość wyszła bardzo udanie. Wprawdzie bezbarwne nagrania się trafiają, ale nie ma ich dużo (“Runnin’ Out”, “Learning To Fall” też “nie chwyta”).
Znakomite "Future In The Past" w którym partie akustyczne przeplatają się z funkującymi, a orientalizujące z rockowymi. Chwytliwe "Sexy Little Thing" z rozbujanym basem oraz zadziorne i mocno zamotane "Soap On A Rope" z ostrą jak brzytwa gitarą. Do tego "Down The Drain" z najcięższymi na płycie riffami, które momentami brzmią tak, jakby wylazły spod palców Iommiego; wyluzowane “Oh Yeah” oraz gęste i ciekawe rytmicznie "Turnin' Left".
Chickenfoot III
Skład: Sammy Hagar - wokal; Joe Satriani - gitara; Chad Smith - perkusja;
Michael Anthony - bas;
Rok wydania: 2011
Ocena: po prostu dobra płyta - 6/10
Na swojej drugiej płycie, nazwanej dla zmylenia “III” (między innymi o tym opowiada tutaj Sammy Hagar), zespół nadal prezentuje nam klasycznie hard rockowe klimaty, choć muzyka uległa pewnemu uproszczeniu, a także lekko złagodniała. Numery są średnio około 60 sekund krótsze niż te na debiucie i w większości trwają koło 4 minut z haczykiem. Brzmienie jest bardziej AOR'owe, bardziej radiowe, co nie zawsze wyszło dobrze nagraniom (“Alright Allright”). Satriani nie gra tak wyraziście, ani tak ostro, a momentami ciężko, jak na debiutanckim albumie. Gitara jest zdecydowanie mniej wyrazista i pochowana po kątach, a jakiejś bardziej zapadającej w pamięć solówki trudno się tutaj doszukać. Hagar także powstrzymuje się od wrzasków, często sięgając po bardziej delikatne środki wyrazu (“Different Devil”, “Come Closer”, “Dubai Blues”, “Something Going Wrong”). Dodatkowo - pojawia się także sporo chórków, które jeszcze bardziej “zmiękczają” muzykę. Nieco lepiej słychać bas i perkusję, zresztą mocne nastawienie na rytmikę, to w ogóle cecha charakterystyczna albumu, bo także riffy Joe’go nie są takie pogięte i dynamiczne, tylko silnie zrytmizowane,
Najlepsze numery to chwytliwe "Different Devil" z mocnym basem; rytmiczne "Dubai Blues"; southern rockowe, spokojne "Something Going Wrong" oraz relatywnie najbardziej zadziorne. "Up Next". No i ballada "Come Closer" też ma swój urok, choć jest na granicy cukierkowatości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz