"I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi..."
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Prowadzicie pociąg. W waszych rękach, na waszej odpowiedzialności jest kilkanaście wagonów o wadze kilku tysięcy ton. Niestety, tuż przed wyjazdem w trasę okazuje się, że źle ustawiono zwrotnicę i w efekcie zaliczycie stratę czasu, bo trzeba będzie przejechać kawałek w złym kierunku, następnie pociąg zatrzymać, wycofać, przełożyć zwrotnicę i pojechać w kierunku właściwym. Będzie strata czasu... Ale zaraz, może wyskoczę z pociągu, wyprzedzę go, zmienię zwrotnicę i wskoczę z powrotem? Taaaak... to świetny pomysł...
Głupie, nieprawdaż?
Tak się ten film zaczyna. I dodam, że zwrotnicę przestawić się udaje, a wskoczyć do pociągu - oczywiście nie.
Jak już się skończyłem śmiać, to czekałem na następną równie durną scenę i wtedy pewnie oglądanie bym zakończył. Na szczęście dalej jest już znacznie lepiej. Obserwujemy kolejne próby zatrzymania rozpędzającego się "luzaka", w których biorą udział znajdujący się na trasie w innym pociągu, doświadczony maszynista Barnes oraz "zielony" konduktor Colson. Chociaż akcja jest przewidywalna, to sekwencje te trzymają w napięciu, jest kilka fajnych, efektownych i dynamicznych ujęć, a aktorzy robią swoje (choć nieomylny i kryształowy Denzel Washington jest nieco irytujący). W kategorii nieskomplikowanego filmu sensacyjnego "Niepowstrzymany" jak najbardziej się broni, choć w filmografii Scotta jest to raczej jeden ze słabszych filmów. Do klasy takich obrazów jak "Karmazynowy przypływ" (jeden z moich ulubionych filmów wojennych), koncertowo odegrane przez duet Pitt-Redford "Zawód: szpieg" czy kultowych już "Prawdziwy romans" i "Top Gun" na pewno sporo brakuje. Z drugiej strony na pewno jest lepszy niż poprzedni film Scotta - nota bene również dziejący się "na torach" - "Metro strachu" (tak, też z Washingtonem... ;))
Ocena: 6
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi..."
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Prowadzicie pociąg. W waszych rękach, na waszej odpowiedzialności jest kilkanaście wagonów o wadze kilku tysięcy ton. Niestety, tuż przed wyjazdem w trasę okazuje się, że źle ustawiono zwrotnicę i w efekcie zaliczycie stratę czasu, bo trzeba będzie przejechać kawałek w złym kierunku, następnie pociąg zatrzymać, wycofać, przełożyć zwrotnicę i pojechać w kierunku właściwym. Będzie strata czasu... Ale zaraz, może wyskoczę z pociągu, wyprzedzę go, zmienię zwrotnicę i wskoczę z powrotem? Taaaak... to świetny pomysł...
Głupie, nieprawdaż?
Tak się ten film zaczyna. I dodam, że zwrotnicę przestawić się udaje, a wskoczyć do pociągu - oczywiście nie.
Jak już się skończyłem śmiać, to czekałem na następną równie durną scenę i wtedy pewnie oglądanie bym zakończył. Na szczęście dalej jest już znacznie lepiej. Obserwujemy kolejne próby zatrzymania rozpędzającego się "luzaka", w których biorą udział znajdujący się na trasie w innym pociągu, doświadczony maszynista Barnes oraz "zielony" konduktor Colson. Chociaż akcja jest przewidywalna, to sekwencje te trzymają w napięciu, jest kilka fajnych, efektownych i dynamicznych ujęć, a aktorzy robią swoje (choć nieomylny i kryształowy Denzel Washington jest nieco irytujący). W kategorii nieskomplikowanego filmu sensacyjnego "Niepowstrzymany" jak najbardziej się broni, choć w filmografii Scotta jest to raczej jeden ze słabszych filmów. Do klasy takich obrazów jak "Karmazynowy przypływ" (jeden z moich ulubionych filmów wojennych), koncertowo odegrane przez duet Pitt-Redford "Zawód: szpieg" czy kultowych już "Prawdziwy romans" i "Top Gun" na pewno sporo brakuje. Z drugiej strony na pewno jest lepszy niż poprzedni film Scotta - nota bene również dziejący się "na torach" - "Metro strachu" (tak, też z Washingtonem... ;))
Ocena: 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz